Nasz lokalny park narodowy jest najmniejszym i najmłodszym tego typu parkiem w Malezji. Znajduje się na północnym cyplu wyspy i można do niego dojechać miejskim autobusem numer 101. Są ładnie oznaczone szlaki, mosty linowe pod pod koronami drzew, dzikie plaże (trochę jak z katalogu biura podróży) i dżungla, taka mała na wypróbowanie, nazwaliśmy ją dżunglą dla początkujących. Maszerowaliśmy w sumie ok. 5 godzin, tracąc przy tym ogromne ilości płynów, a wracając zatrzymaliśmy się na Małpiej plaży, prawie pustej, z hamakami i linowymi huśtawkami zawieszonymi na gałęziach.
Widzieliśmy wrastające w siebie drzewa, dziwne pnącza, olbrzymie konary, strasznego węża w trakcie trawienia większego od siebie, futrzanego obiadu, bardzo umięśnionych, smagłych młodzieńców z kręconymi włosami oraz kobiety w burkini. Dżungla tak nas pochłonęła że całkowicie straciliśmy poczucie czasu, i nie mogliśmy uwierzyć która godzina gdy się z niej w końcu wydostaliśmy.
w calej tej doskonalosci ostatniego zdjecia najbardziej intryguje mnie skuter...ale to tylko moje zboczenie techniczne :)
OdpowiedzUsuńMarek
ostatnie, prześliczne zdjęcie to - jak dla mnie - spełnienie marzeń, czyli bujanie w obłokach w przepięknych okolicznościach przyrody...
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcie, chciałoby się powiedzieć jak zawsze, ale to nic nie ujmuje ich wyjątkowości!
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło (co w tamtych warunkach chyba nie jest trudne) i liczymy na więcej zdjęć, opowieści i może spotkań w tej tajemniczej krainie, jeśli kalendarz, praca etc pozwolą ;)
Pozdrawiamy serdecznie
Tomki
ja tez chce na taka hustawke:(
OdpowiedzUsuńJej ile komentarzy, dziękuję!! Tylko proszę mi się podpisywać :**
OdpowiedzUsuńdrugi anonim to Mucha
OdpowiedzUsuńsorry, jakoś mi się zapomniało... :)
Mucha