poniedziałek, 27 września 2010

początek

Początek jest najtrudniejszy, rozmyty, nieuchwytny, początek ucieka od przemyśleń, nie daje im cienia szansy. Są tylko wrażenia, obrazy, zapachy, dźwięki, smaki, jedne przez drugie i na przełaj, nie ma czasu na rozumienie, rozumienie przyjdzie później, jak już wszystko się uspokoi.

Najpierw uderza gorąco, po wyjściu z samolotu, ciepło które zalewa twarz, a potem całe ciało, aż do wewnątrz. Potem widok tropikalnego lasu, czyhającego tuż za tą nowoczesną, trzypasmową autostradą- dyszącego, głodnego potwora z praczasu. Obcy szczebiot kolorowych ptaków, który budzi mnie z płytkiego, mokrego snu. Smaki których nie mogę do niczego porównać, gorzko słodkie, pikantne, rybne. Owoce, niegdyś znane tylko w postaci małych, suszonych kostek w moim tropikalnym musli. Nowe mieszkanie i nowy widok, nowa sieciówka, nowe zasady gry. Albo brak zasad, chwilowo tylko ustawianie rusztowań. Jest lekko, jest szybko, czas przelatuje nam między palcami. Tylko noce trwają w nieskończoność, i śnią nam się straszne rzeczy.

2 komentarze:

  1. Czyta się cudownie, naszły mnie zaraz nostalgiczne wspomnienia z zapisków z Langwedocji... Tak trzymaj!

    Mucha

    OdpowiedzUsuń
  2. "Owoce, niegdyś znane tylko w postaci małych, suszonych kostek w moim tropikalnym musli" - Ha! Mi zostaje na razie tylko musli :/

    OdpowiedzUsuń