środa, 29 września 2010

Mary, Sułtan i Chińczycy

Nie obędzie się bez krótkiej bajki o naiwnej Mary, dumnym sułtanie Kedah i przebiegłych Chińczykach którzy zmienili bieg historii.


Co zrobiła Mary

Pewnego pięknego popołudnia, kiedy słońce chyliło już swe czoło nisko nad horyzontem zalewając podmokły krajobraz hrabstwa Suffolk długim cieniem, twarz Mary Light wykrzywił nagły skurcz. Kilka godzin później, przeklinając coraz to babkę, to tego który jej to zrobił, aż w końcu samą siebie, Mary wydała na świat syna. Zimą tego samego roku 1740, w maleńkim kościele św. Marii w Dallinghoo, chłopca ochrzczono i nadano mu imię Francis. Nieobecny ojciec dziecka (jego nazwisko Mary zabierze ze sobą do grobu), wysyła do kościoła kuzyna Williama, który od tego dnia, za pieniądze prawowitego ojca,  zadba o wykształcenie chłopca, aż w końcu przyjmie go do siebie jak własnego syna.


Czterdzieści sześć lat później, w roku 1786, Francis Light, jako kapitan w Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, dokonuje tego czego nie udało się dokonać jego poprzednikom- wydzierżawia od sułtana Kedah wyspę Penang i zakłada na niej brytyjską kolonię oraz miasto Georgetown, nazwane tak na cześć króla Jerzego III.


Co zrobił sułtan Kedah

Sułtan Kedah nie oddał w dzierżawę wyspy bezinteresownie. Light zrobił dobre wrażenie, negocjował z sułtanem płynnie po malajsku (zna też kilka innych języków), ale przede wszystkim obiecał obronić sułtanat przed coraz bardziej uciążliwymi atakami Syjamu. Niestety Light zapomniał o tym powiedzieć Kompanii. Gdy kilka lat później Syjam zaatakował po raz kolejny, Kompania Wschodnioindyjska nawet nie kiwnęła palcem żeby pomóc.

To rozjątrzyło sułtana Kedah, będącego w końcu spadkobiercą najstarszego sułtanatu w dziejach ziemi. Honor nakazywał mu tylko jedno- zaatakować Lighta i odebrać własność. Bitwę sułtan przegrał z kretesem. Nie miał innego wyboru jak tylko wydzierżawić kapitanowi jeszcze więcej ziemi, tak dużo że Light postanowił ją rozdawać.



 

Co zrobili Chińczycy

Georgetown pod rządami Lighta witał nowoprzybyłych z otwartymi ramionami, zapraszał bezcłowym portem i ziemią pod uprawę (zgodnie z zasadą- tyle ile zdołasz wykarczować jest twoje). Niestety, z uwagi na rodzaj upraw- przyprawy rosnące bardzo powoli, pracochłonne uprawy trzciny cukrowej i drzew kokosowych, miasto nie rozwijało się. Gospodarka nabrała tempa gdy do Georgetown przybili Chińczycy, czyniąc z niego jeden z głównych ośrodków handlu opium. Opium ściągnęło do miasta przestępców, hazardzistów, dziwki, tajne związki, szemrane układy i dużo pieniędzy.

Chińczycy do dziś stanowią większość populacji wyspy co czyni Penang jedynym „nie malajskim" stanem w Malezji. Stare miasto, wpisane w 2008 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO to, oprócz dzielnicy kolonialnej założonej przez Lighta, przede wszystkim China Town.

O jedzeniu pałeczkami, kadzidełkach i karmieniu duchów przodków ananasem (czyli o chińskiej kulturze) innym razem.

poniedziałek, 27 września 2010

początek

Początek jest najtrudniejszy, rozmyty, nieuchwytny, początek ucieka od przemyśleń, nie daje im cienia szansy. Są tylko wrażenia, obrazy, zapachy, dźwięki, smaki, jedne przez drugie i na przełaj, nie ma czasu na rozumienie, rozumienie przyjdzie później, jak już wszystko się uspokoi.

Najpierw uderza gorąco, po wyjściu z samolotu, ciepło które zalewa twarz, a potem całe ciało, aż do wewnątrz. Potem widok tropikalnego lasu, czyhającego tuż za tą nowoczesną, trzypasmową autostradą- dyszącego, głodnego potwora z praczasu. Obcy szczebiot kolorowych ptaków, który budzi mnie z płytkiego, mokrego snu. Smaki których nie mogę do niczego porównać, gorzko słodkie, pikantne, rybne. Owoce, niegdyś znane tylko w postaci małych, suszonych kostek w moim tropikalnym musli. Nowe mieszkanie i nowy widok, nowa sieciówka, nowe zasady gry. Albo brak zasad, chwilowo tylko ustawianie rusztowań. Jest lekko, jest szybko, czas przelatuje nam między palcami. Tylko noce trwają w nieskończoność, i śnią nam się straszne rzeczy.